15 sierpnia zrobiłem sobie wycieczkę rowerową. Miałem chęć zwiedzić ruiny zamku w Bobrownikach bo nigdy tam nie byłem. Jedynie co mnie dzieliło to Wisła i 950 m. A byłem na Kociej Górce. Z której było widać dobrze ruiny tylko pogoda nie była piękna.
Ale może w tym roku uda mi się jeszcze pojechać do Bobrownik, normalnie przez Nieszawę i promem. Aha i przy okazji zmokłem sobie 3 razy ;-) Jeszcze tak nigdy w życiu nie zmokłem na rowerze ściana deszczu i mokro w butach i nie tylko tam. Moim ratunkiem były przystanki PKS.
ruiny były bardziej klimatyczne w czasach gdy stały na wyspie i dotrzeć można było tam po jakiejś główce i to chyba tylko podczas spiętrzania wody przez tamę. po pracach archeologiczno-konserwatorskich ruiny zyskały na rozmachu ale straciły na klimacie :-)
OdpowiedzUsuń